Gry planszowe - to jest to! pl
Hej :)
Tak jak obiecałam przychodzę dzisiaj z postem na temat wydarzenia, w którym wczoraj brałam udział. Zarejestrowała mnie na nie prowadząca zajęcia o zdolnościach z mojej uczelni.
Poszłam tam razem z grupą z mojej specjalności. Wyjście nie było obowiązkowe, w związku z czym frekwencja była różna, ale gdy usłyszałam, że idziemy na Dzień Gier Planszowych, to nie było opcji żebym na to nie poszła. Co prawda wstawanie rano w sobotę to nie jest coś co lubię robić najbardziej, ale okazało się, że było warto.
Dzień czy też Festiwal Gier Planszowych jest organizowany w Muzeum Powstania Warszawskiego cyklicznie w sobotę (nie jestem pewna czy każdego miesiąca). Teraz był w kwietniu, a następny będzie na początku maja. By ustalić dokładniejszą datę warto śledzić stronę lub facebooka Muzeum lub Granny. Bo to właśnie Granna czyli znana firma produkująca gry planszowe, była współorganizatorem.
Trwało to od 11 do 13 i miało miejsce w Muzeum Powstania Warszawskiego w sali Małego Powstańca. Ku pamięci od razu wspomnę, że aby wziąć w tym udział należy zarejestrować się na stronie lub skontaktować się z Granną mailowo (nas rejestrowała uczelnia, więc nie znam większych szczegółów, ale mogę się dowiedzieć) Znalazłam stronę, na której opisane było poprzednie - marcowe wydarzenie. http://www.granna.pl/aktualnosci/134-Rzuc-Kostka-i-Placowka-Dobrych-Gier-czyli-weekend-pod-znakiem-planszowek-.html
oraz stronę Muzeum http://www.1944.pl/artykul/turniej-gier-planszowych-w-marcu,4628.html
Wyglądało to tak:
Na początek musiałyśmy wpisać się na listę i założyć nasze korony.
Spojrzałam na nie dość sceptycznie, bo o ile dzieci wyglądają w nich uroczo, to dorośli już trochę mniej, ale potem tak mi (nam) się spodobały, że nosiłyśmy je przez całe warsztaty.
W sali było kilka stolików, na każdym z nich leżało po jednej lub po dwie gry i polegało to na tym, że można było grać w co się chce. Ku mojej radości nie było narzuconej kolejności, tylko każdy grał w to, co go interesowało. Co ważne, przy każdym stoliku siedział wolontariusz, który cierpliwie tłumaczył zasady gry. Moim zdaniem był to super pomysł, bo nie trzeba było wczytywać się w instrukcje, tylko ktoś od razu "wyłożył" na czym dana gra polega.
Z naszej grupy przyszłyśmy we cztery, więc w takiej liczebności grałyśmy. Pierwsza gra, w którą grałyśmy to była Dino kontra dino. (Mój zdecydowany faworyt) Przy każdej grze będę zamieszczać linki żebyście mogli zobaczyć jak dana gra wyglądała, ponieważ niestety nie robiłam tam zdjęć. (Tak się skupiłam na grze!) http://sklep.granna.pl/dino-kontra-dino
Jest to gra karciana gdzie każdy z graczy dostaje pięć kart, z tymże obok jest jeszcze pula dodatkowych kart. Na stole wykłada się kartę wydarzenia informującą np, o globalnym ociepleniu, wtedy należy ze swoich kart wybrać przedstawiającą takiego dinozaura, który najlepiej odnajdzie się w danej sytuacji. Na każdej karcie z dinozaurem jest jego nazwa po polsku oraz po łacinie, zdjęcie, a także kilka cech opisanych parametrami w postaci piktogramów. Np. szybkość i obok ma 5 łapek. 5 to jest maksymalna umiejętność, minimalna to jeden. Każda osoba wykłada po jednej odwróconej karcie, tak żeby inni nie widzieli, a następnie odwraca się kartę wydarzenia i pozostałe karty i należy spojrzeć jaki symbol był punktowany w tej kategorii. Osoba, która miała najwięcej symboli, dostaje kartę wydarzenia i figurkę dinozaura. Dinozaur trafia później do osób, które wygrywają w kolejnych rundach. Gra kończy się w momencie gdy wszystkie karty wydarzeń są już rozdane. Można w to grać w parze, my graliśmy w 5 osób (część naszej grupy i wolontariusz). Gra bardzo mi się podobała i wczoraj zamówiłam ją w empiku. (Jest teraz w promocji za 26 zł)
Druga gra, w którą grałyśmy (tym razem same) to Superfarmer w wersji z borsukiem. http://sklep.granna.pl/superfarmer-borsuk Jako dziecko miałam klasyczną wersję farmera, którą dostałam od kolegi na urodziny, zresztą mam ją nadal. Nowa wersja gry różni się od tej starej tym, że każdy gracz dostaje planszę (może być czworo graczy max.) na której może układać zdobyte zwierzęta. Poza tym, pojawia się postać kota i borsuka. Kota jeśli dobrze pamiętam można wymienić za królika gdy wszystkie psy z pudełka są już u graczy, natomiast borsuka dostaje się gdy na kostce wypadnie lis lub wilk po tym jak zje nam króliki lub świnie/owce itd. Co ciekawe, borsuk może łączyć się z owcami, świniami i królikami na kostkach. Nowością jest też to, że w pierwszej wersji psy były na kartonikach, a teraz są to figurki.
Kolejna gra to Spaghetti http://sklep.granna.pl/spaghetti. Powiem szczerze, że ta gra przypadła mi do gustu najmniej, jednakże grałyśmy tylko w jedną jej wersję, więc nie wiem jakby było w przypadku pozostałych możliwości. W pudełku do gry są 2 tekturowe talerze, klepsydra, 4 lub 5 klopsików (brązowe piłeczki pingpongowe) oraz kolorowe sznurówki, które w tym przypadku służą jako spaghetti. Gra polega na tym, że należy ułożyć na talerzu makaron razem z klopsikami, a następnie każdy z graczy ma 20 sekund na zdjęcie z talerza makaronu i klopsików tak, by nic z niego nie spadło. Ja jestem słaba w takie gry. Może to też kwestia tego, że presja czasu i rywalizacji mnie nie kręci, ale na pewno może to służyć jako ciekawsza wersja tradycyjnych bierek.
Czwarta gra to Duchy http://sklep.granna.pl/duchy. Osobiście kojarzyła mi się z szachami, ponieważ plansza to szachownica, a postacie, którymi poruszamy to -kto zgadnie, kto zgadnie?- duchy ;) Gra jest dla dwóch osób dlatego grałyśmy w parach. Każdy gracz (para, w naszym wykonaniu) otrzymuje duchy z niebieska i czerwona kropka. Zadaniem graczy jest ustawienie duchów w taki sposób, by przeciwnik nie widział który duch jest dobry (niebieski), a który zły (czerwony). Poruszamy się po planszy o jedno pole w bok, do tyłu, na ukos i do przodu i po drodze możemy zbijać duchy przeciwnika (w tym momencie przeszkadzało mi to, że gram w szachy, bo chciałam zbijać duchy po ukosie). Wygrywa ta osoba, która pierwsza zbije dobre duchy przeciwnika.
I ostatnia gra, w którą grałyśmy to Skull http://sklep.granna.pl/skull i tutaj problem polegał na tym, że nie było już wolontariuszy( może pobiegli na ekspres do Hogwartu?) i nie miał nam kto wytłumaczyć zasad gry. I nie o to chodzi, że nie umiemy czytać i nie poradzimy sobie z instrukcją, ale trochę to było słabe, że akurat na ostatnie 20 minut warsztatów wszyscy się ulotnili. Ale to nic. Zaczęłyśmy zgłębiać instrukcję i trochę to trwało, ale w końcu (chyba) ogarnęłyśmy zasady. Gra polega na tym, że każdy gracz otrzymuje 4 krążki na których są narysowane trzy kwiaty i jedna czaszka. Każdy gracz kładzie na stosiku po jednym krążku (wszystko jedno którym). Następnie gdy wszyscy gracze już położą wybraną przez siebie ilość przystępujemy do licytacji czyli obstawiania ile kwiatków jest pod spodem. Osoba, która poda największą liczbę (nie można podać więcej niż jest krążków graczy) odkrywa krążki, pod którymi według niej są kwiaty. Jeżeli nie zgadnie, oddaje do pudełka jeden krążek.
Ponieważ każdy z uczestników miał na głowię koronę (w tym my) to każda z nas w grupie po wygraniu danej gry dostawała odpowiedni tytuł. Karolina została królową farmy, ja królową dinozaurów, Natalia królową spaghetti, a Asia królową czaszki.
Bawiłyśmy się znakomicie. Atmosfera była wspaniała. Podobało mi się to, że gry były nowe, niezniszczone. Nie ma nic gorszego niż grać w grę, w której czegoś brakuje. To tak jakby układać puzzle kilka godzin i pod koniec okazuje się, że nie ma jednego elementu. Masakra. Na szczęście tak nie było. Na innych stolikach widziałam też Capital, Tempo, Kto pozmywa, dwie nowości: Frogi i Winnicę. Były też gry dla młodszych dzieci, ale nie widziałam tytułów, bo ciągle ktoś w nie grał. Jedynym minusem było to, że pod koniec nie było nikogo kto wytłumaczyłby nam zasady gry, ale wolontariusze też ludzie i mogą chcieć odpocząć.
Z pewnością w przyszłości wybiorę się na to ponownie i Was też do tego zachęcam.
Pozdrawiam i życzę przyjemnego tygodnia :)
Gosia
Brzmi świetnie! Sam też bardzo lubię planszówki. Będę musiał kiedyś się tam wybrać :)
ReplyDeleteKoniecznie!
Delete