Praprawnuki fabrykantów łączmy się! pl
Cześć,
Mam nadzieję, że książka Was zaciekawiła i że zajrzycie do niej niebawem.
Życzę Wam miłego tygodnia i ładnej pogody!
Gosia
mam nadzieję, że święta przebiegły Wam przyjemnie :) Szkoda tylko, że pogoda była kiepska, no ale nie można mieć wszystkiego.
Dzisiaj opowiem Wam o książce "A u nas w domu. Opowieści dzieci fabrykanta." Grażyny Bąkiewicz, wydawnictwa Literatura.
Dlaczego w ogóle sięgnęłam po tę książkę? Gdy tylko przeczytałam, że tematyka książki będzie dotyczyć wydarzeń w Łodzi w drugiej połowie XIX wieku od razu się zainteresowałam. Wynika to stąd, że moja babcia pochodzi z Łodzi i stwierdziłam, że chętnie przeczytam, a później porozmawiam z nią o miejscach opisanych w książce. Jednocześnie miałam nadzieję, że wydarzenia przedstawione w książce nie będą całkowicie zmyślone.
Opowieść tam ukazana to historia rodziny Karola Scheiblera, który w 1855 roku zbudował Fabrykę w centrum Źródlisk. Była to największa fabryka w ówczesnej Łodzi. Scheibler zainstalował w niej nowoczesne maszyny napędzane silnikiem parowym. Był bardzo pracowitym i przedsiębiorczym człowiekiem. W latach 60. XIX wieku sprowadził do Łodzi zapasy bawełny ze Stanów Zjednoczonych. Co mnie urzekło, to fakt, że potrafił zadbać też o swoich pracowników. W jaki sposób? Budował dla nich domy. Poza tym otworzył szkołę dla dzieci, bibliotekę i świetlicę. Robił też wiele innych pożytecznych rzeczy, o których przeczytacie w epilogu ;)
Akcja książki rozpoczyna się w 1865 roku i w pierwszym rozdziale poznajemy głównych bohaterów czyli Karola Scheiblera i jego żonę Annę oraz czworo dzieci: Matyldę, Adelę, Emmę i Karola. W książce jest zawarty opis ich rezydencji, zwyczajów tam panujących, zachowania rodziny Scheiblerów wobec mieszkańców Łodzi. W opowieść wplecione są fakty historyczne.
Rozdziały prezentują się następująco:
Nie wiem czy ktoś z Was czytał kiedykolwiek Narnię dla przyjemności? Jeśli tak, to na pewno kojarzycie, że tam też przy każdym rozdziale była krótka informacja o czym będzie mowa. Uwielbiam to! Nie znaczy, że chciałabym żeby tak było w każdej książce, bo pewnie wtedy uznałabym to za nudne, a tak, ponieważ nie widziałam tego w wielu książkach, to podoba mi się niezmiernie.
Skąd taki tytuł posta? Podczas rozmowy z babcią dowiedziałam się, że jej dziadkowie a moi prapra pracowali w fabryce Scheiblera w Łodzi. Czyż to nie cudowne? Babcia mówiła, że nie narzekali na tę pracę, a nawet nie wyobrażacie sobie jaka byłam ucieszona jak okazało się, że babcia nie dość, że kojarzy postać Scheiblera (z opowieści) to, że jeszcze wie, że nasza rodzina tam pracowała :)
Książkę czytałam jednym tchem. Najbardziej odpowiednia będzie moim zdaniem dla dzieci powyżej trzeciej klasy, ponieważ słownictwo momentami bywa dość specyficzne. Poza tym książka ma 143 strony i nie jest pisana bardzo dużą czcionką, więc mogłaby okazać się za długa dla dziecka młodszego.
Mam nadzieję, że książka Was zaciekawiła i że zajrzycie do niej niebawem.
Życzę Wam miłego tygodnia i ładnej pogody!
Gosia
Comments
Post a Comment