O Wedlach - czyli geneza ich rodziny oraz smakołyków pl
Cześć,
mam nadzieję, że u Was w porządku i że zaczęliście lub przynajmniej planujecie wakacyjne wyjazdy.
Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami książką, którą czytałam w poprzedniej pracy z Kubą. Wspominałam już na pewno, że jego nauczycielka miała wspaniałe wyczucie smaku jeśli chodzi o książki nietypowe, niecodzienne, wykraczające poza kanon lektur.
Książka, którą bierzemy na tapet to"Moc czekolady czyli opowieść o Wedlach i czekoladzie" Anny Czerwińskiej-Rydel. Jako, że nie posiadam tej książki w swoich zbiorach to wspomogłam się egzemplarzem wypożyczonym z biblioteki.
W książce przedstawione są trzy pokolenia Wedlów. Karola, Emila i Jana oraz to, co każdy z nich dał od siebie by rozwijać i ulepszać asortyment fabryki Wedla. Karol Ernest Wedel, który początkowo po ukończeniu szkoły cukierniczej w Berlinie zaczął pracować w fabryce innego cukiernika, po to, by uczyć się od podstaw pracy w zakładzie. Z czasem dojrzał do tego, żeby otworzyć własny sklep przy ul. Miodowej w Warszawie(później jego syn przeniósł sklep na ul. Szpitalną), który w ofercie miał nie tylko czekoladę, ale i karmelki, a także syrop. Jego następcą został syn - Emil, który po wykształceniu się zagranicą wrócił do Polski i podobnie jak ojciec zaczynał z pozycji zwykłego pracownika. Co było niesamowite, to to,że zarówno Karol jak i Emil zadbali o to, żeby pracownicy sklepu na ul. Szpitalnej, jak i później fabryki Wedla mieli nie tylko stabilne miejsce pracy, ale i zamieszkania. Otworzono też przedszkola przy fabryce, aby rodzice spokojnie mogli pracować. Wnuk Karola - Jan przyczynił się do tego, że w fabryce zaczęły pracować także kobiety, co wówczas było ewenementem.
W książce jest przemyconych wiele ciekawostek - np. jak powstało Ptasie Mleczko, pochodzenie nazw różnych łakoci.
Dowiadujemy się też kto odwiedzał sklep Wedla, oraz co się działo z nim i z jego pracownikami w czasie wojny. Na końcu książki umieszczono też przepisy na prawdziwą gorącą czekoladę według przepisu Wedla, na suflet czekoladowy i inne łakocie.
Bardzo polecam przeczytanie tej książki. Szczerze mówiąc nie znałam większości informacji tam podanych i były dla mnie ciekawostką, zwłaszcza, że pochodzę z Warszawy i jako mała dziewczynka zawsze lubiłam przechodzić z babcią w pobliżu fabryki Wedla. Mmm te zapachy:)
Poza tym, jak przystało na łasucha próbowałam wielu czekolad i nikt mi nie wmówi, że nasza - wedlowska nie jest najlepsza. (Dobre, bo polskie, nie wzięło się znikąd)
W tygodniu napiszę posta o super ciekawej grze terenowej. Już nie mogę się doczekać!
Życzę Wam przemiłego weekendu.
Gosia
mam nadzieję, że u Was w porządku i że zaczęliście lub przynajmniej planujecie wakacyjne wyjazdy.
Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami książką, którą czytałam w poprzedniej pracy z Kubą. Wspominałam już na pewno, że jego nauczycielka miała wspaniałe wyczucie smaku jeśli chodzi o książki nietypowe, niecodzienne, wykraczające poza kanon lektur.
Książka, którą bierzemy na tapet to"Moc czekolady czyli opowieść o Wedlach i czekoladzie" Anny Czerwińskiej-Rydel. Jako, że nie posiadam tej książki w swoich zbiorach to wspomogłam się egzemplarzem wypożyczonym z biblioteki.
W książce przedstawione są trzy pokolenia Wedlów. Karola, Emila i Jana oraz to, co każdy z nich dał od siebie by rozwijać i ulepszać asortyment fabryki Wedla. Karol Ernest Wedel, który początkowo po ukończeniu szkoły cukierniczej w Berlinie zaczął pracować w fabryce innego cukiernika, po to, by uczyć się od podstaw pracy w zakładzie. Z czasem dojrzał do tego, żeby otworzyć własny sklep przy ul. Miodowej w Warszawie(później jego syn przeniósł sklep na ul. Szpitalną), który w ofercie miał nie tylko czekoladę, ale i karmelki, a także syrop. Jego następcą został syn - Emil, który po wykształceniu się zagranicą wrócił do Polski i podobnie jak ojciec zaczynał z pozycji zwykłego pracownika. Co było niesamowite, to to,że zarówno Karol jak i Emil zadbali o to, żeby pracownicy sklepu na ul. Szpitalnej, jak i później fabryki Wedla mieli nie tylko stabilne miejsce pracy, ale i zamieszkania. Otworzono też przedszkola przy fabryce, aby rodzice spokojnie mogli pracować. Wnuk Karola - Jan przyczynił się do tego, że w fabryce zaczęły pracować także kobiety, co wówczas było ewenementem.
W książce jest przemyconych wiele ciekawostek - np. jak powstało Ptasie Mleczko, pochodzenie nazw różnych łakoci.
Dowiadujemy się też kto odwiedzał sklep Wedla, oraz co się działo z nim i z jego pracownikami w czasie wojny. Na końcu książki umieszczono też przepisy na prawdziwą gorącą czekoladę według przepisu Wedla, na suflet czekoladowy i inne łakocie.
Bardzo polecam przeczytanie tej książki. Szczerze mówiąc nie znałam większości informacji tam podanych i były dla mnie ciekawostką, zwłaszcza, że pochodzę z Warszawy i jako mała dziewczynka zawsze lubiłam przechodzić z babcią w pobliżu fabryki Wedla. Mmm te zapachy:)
Poza tym, jak przystało na łasucha próbowałam wielu czekolad i nikt mi nie wmówi, że nasza - wedlowska nie jest najlepsza. (Dobre, bo polskie, nie wzięło się znikąd)
W tygodniu napiszę posta o super ciekawej grze terenowej. Już nie mogę się doczekać!
Życzę Wam przemiłego weekendu.
Gosia
Comments
Post a Comment